poniedziałek, 5 października 2015

Glikolowy 12% peeling

Dzięki uprzejmości InfoPlus mogłam testować peeling glikolowy firmy Le' Maadr:

Produkt znajduje się w niewielkiej tubce o pojemności 40 ml. Produkt ma biały kolor i lekką, półpłynną strukturę.

 Jest to specjalistyczny peeling, który:

redukuje powierzchniowe i głębokie zmarszczki

łagodzi objawy trądzika zaskórnikowego

zmniejsza przebarwienia

rozjaśnia plamy soczewicowate

obkurcza pory skórne przy cerze tłustej

zwiększa napięcie tkankowe i nawilżenie skóry

stymuluje mikrokrążenie skórne

zmniejsza blizny potrądzikowe

zmniejsza suchość skóry w przebiegu zmian

chorobowych np. przy rybiej łusce

dzięki zawartości l-argininy przyśpiesza proces

gojenia skóry, wzmacnia barierę obronną skóry (działanie przeciwbakteryjne

i przeciwwirusowe)

Kosmetyk oferuje profesjonalną kurację, którą należy przeprowadzać ściśle według zaleceń producenta: użytkowanie peelingu trwa 2 - 3 tygodnie. Serię zabiegów można wykonywać 2 - 3 razy w roku.  Przez pierwsze 2 - 3 dni, zaaplikowaną dawkę preparatu należy trzymać na twarzy przez ok. 5 minut, potem zmyć płynem micelarnym lub zwykłą wodą. Po tym okresie należy stopniowo wydłużać czas aplikacji aż do 15 minut. Po jego zmyciu, zalecane jest użycie kremu nawilżającego.  Może wystąpić zaczerwienienie twarzy, pieczenie, mrowienie, dlatego aplikacja powinna odbywać się wieczorem. Już po kliku dniach nastąpi złuszczenie naskórka.

Nie należy używać przy:

* aktywnym trądziku pospolitym

* zmianach ropnych

* rozszerzonych naczynkach

* cerze alergicznej

Kosmetyk stosowałam zgodnie z zaleceniami producenta, dlatego ostrzegam - to silny produkt. Nieostrożnie nałożyłam go zbyt blisko ust, co skończyło się sporym uczuleniem:/ Na szczęście, po kilku dniach ustąpiło i jego nieprzyjemne objawy (pieczenie, zaczerwienienie, krosty). Postanowiłam aplikować go jedynie na problematyczny obszar - czoło z tendencją do tworzenia zamkniętych zaskórników i  w tym przypadku nie zauważyłam żadnych niedogodności. Po ok. 5 dniach było już widać delikatne złuszczanie, dlatego konieczny jest dobry krem nawilżający. Ja używałam mój ulubiony z wodą, z kwiatu pomarańczy. Jako, iż peeling to mocne narzędzie oczyszczające, czoło zostało oczyszczone z zaskórników w ok. 80 %. Zniknęły te najbardziej widoczne, tworzące nieestetyczne grudki. Jeżeli chodzi o skuteczność to strzał w dziesiątkę- pory są obkurczone, mniejsza widoczność drobnych blizn, czoło wygląda świetnie, ale nie należy używać go na wrażliwe partie twarzy, bo może wyrządzić krzywdę, rozsądnie używany zdziała cuda:) Peeling możecie nabyć w aptece za ok. 33 zł. Bardzo ważna jest systematyczność w stosowaniu, inaczej efekty będą mniej zauważalne. Zachęcam, bo to dobry produkt, ale kategorycznie odradzam osobom o wrażliwej cerze.

HERO

MUST HAVE FROM CHOIES 

Hej . Jak wiecie, mam współprace z firmą choies, więc co jakiś czas muszę wykonywać posty z ich produktami i zbierać wejścia na ich stronę. Korzystając z okazji, postanowiłam że od razu pokaże wam liste must have rzeczy które muszę nabyć w najbliższym czasie. 

Na początek sukienki. Te dwie szczególnie mi się spodobały, w połowie czerwca mamy bal gimnazjalny, więc już powoli muszę się porozglądać za jakimiś ciekawymi. Chcę właśnie w kolorze białym lub czarnym bo są to kolory uniwersalne i przydadzą się na inne okazje np. zakończenie lub rozpoczęcie roku lub cos w tym stylu.

klik / klik

Jeansy z dziurami i z wysokim stanem to coś czego szukam od dawna ale niestety u nas w sklepach są jedynie z dziurami, nawet nie widziałam za bardzo takich z wysokim stanem , chyba że w jakiś internetowych sklepach.

klik / klik

Na czarną torebkę czaję się już długi czas tylko jakoś zawsze szkoda mi na nią pieniędzy bo wiem, że nie będę miała gdzie ja nosić. Ale muszę jednak taką nabyć bo zawsze jak szykuje się jakiś wyjazd to jest problem z torebką :P Przydałoby się też kilka koszulek z ciekawymi nadrukami np. takimi jak ta na dole.

klik / klik 

Zwykłe czarne trampki nwm. jak te akurat się nazywają ale ostatnio dużo ich widziała i to nawet w cenie 50zł, więc postanowiłam takie zakupić. Na choies znalazłam też w ciekawych wzorach.

Co do panterki nie jestem szczególnie przekonana ale pierwszy te czarne są całkiem fajne :)

klik / klik 

Okulary przeciwsłoneczne. Jakoś szczególnie nigdy za nimi nie przepadałam no ale warto byłoby kupić sobie jakieś fajne. Na choies.com akurat te mi się spodobały 

klik / klik 

PROSZE WAS O KLIKANIE W http://www.choies.com/ I W BANER CHOIES. Każdy kto kliknie niech da znać w komentarzu a ja się odwdzięczę :)

Grypie i przeziębieniom mówimy NIE!. Czy warto łykać/pić tran?

Jak powszechnie wiadomo tran jest doskonały by wzmocnić naszą odporność i uchronić nas przed niechcianymi chorobami i przeziębieniami. Tran z wątroby dorsza zawiera nienasycone kwasy tłuszczowe (EPA, DHA) oraz witaminy A i D. Składniki te są niezbędne do prawidłowej funkcji organizmu, zwłaszcza w okresie wzrostu i wzmożonego zapotrzebowania. Wchodzące w skład tranu nienasycone kwasy tłuszczowe obniżają stężenie cholesterolu we krwi i zapobiegają chorobom serca. Witamina A wpływa na poprawę wzroku, a witamina D korzystnie działa na wzrost zębów i kości. Zacznijmy od tego że jestem osobą ze słabą odpornością i często choruję. Mając dosyć wydawania pieniędzy na antybiotyki namówiona przez babcię skusiłam się na tran w kapsułkach i zaczęłam regularnie łykać od początku października roku poprzedniego do końca marca. I w ciągu przełomu 2010/2011 aż do teraz nie zachorowałam ani razu. Ba! Nawet ja wiecznie zakatarzona zapomniałam o tym jak wygląda czerwony nos i chusteczki higieniczne. Mój wzrok się poprawił, nie bolą mnie oczy od przesiadywania przy komputerze. Włosy nabrały blasku i stały się mocne, przestały rozdwajać się paznokcie.Zażywałam tran w kapsułkach firmy GAL dokładnie ponieważ był :a) tani, (za opakowanie 300szt zapłacimy ok 25zł, koszt 250ml ok 22zł )b) polskiej firmy c) składowo nie różnił się niczym od dużo droższych kapsułkowych tranówtak wygląda wersja kapsułkowa: a tak wersja płynna o smaku cytrynowym:W tym roku tran zaczęłam spożywać od początku września i aktualnie wykańczam duże opakowanie kapsułek i przerzucam się na wersję płynną o smaku cytrynowym. Decyzja jest prosta zażywam inne leki i nie chcę nadmiernie eksploatować mojej wątroby. Kolejnym argumentem przemawiającym za postacią płynną jest to że jest lepiej przyswajany niż wersja w kapsułkach.Jednak wybór należy do Was jaką formę tranu wybierzecie. Każdy znajdzie coś dla siebie. 

How Adding Two Largely Neglected Exercises Have Allowed Me to Gain 15lbs of Muscle This Year

2011 has been a good year so far! Why? Well it is mostly because I have already put on 15lbs. Most of it is muscle as I am very careful with my diet. Keep in mind that prior to this, I'd been struggling to gain even a single pound. For lack of a better word, I'd hit a seemingly insurmountable 'plateau'.So what made the difference? Why am I 15lbs heavier today than I was just two months ago? Why are my arms just over an inch thicker? Why do my trousers fit so tightly around my thighs and I've had to start investing in a new wardrobe?Well, it seems my secret lies in a radical decision I made at the beginning of the year. As part of my new years resolutions, I decided to attend the gym a LOT more. I then joined an Olympic weightlifting club after a friend invited me to a session and I was instantly hooked.I liked the atmosphere, the encouragement and the discipline. Everyone was your teacher and they all offered input on how I could improve my form. A single set of squats would be scrutinised by 6 different people. In truth, the changes weren't many as a lot of the exercises I am doing now, I was already doing before joining the club. But a few minor changes made the difference. So my first tip is this;1. Join an Olympic weightlifting club or get a partner. You can push to the very limit and not fear getting stuck under the bar. You can perform that one extra half rep. You just go that bit further. The other benefit to this (if you join an Olympic Weightlifting Club) is that you learn how the pros lift their weights. My coach happens to be a former world champion and was British Champion for 8 years in a row. It's safe to say he knows a thing or two about proper weight lifting and strict form.I joined the club nursing a troublesome left thumb and left wrist injury. Both injuries have completely vanished. Why? because I was taught how to lift weights in a more graceful manner. In a way that didn't exacerbate the injuries I was already carrying. I do accept that some injuries will not allow you to work around them. But my point is, through my ignorance and that of the 'personal trainers' at my gym, I was working out in a way that worsened my injuries. Therefore, I had to learn how to lift weights all over again. it was a humbling experience.2. My second tip is an important but largely neglected exercise: the Powerclean. Some of you wonder why I may have picked this and not the clean and jerk. The Clean and Jerk is too involved. You can do a set of 4-6 power-cleans in the time it takes to do a single well executed Clean and Jerk. Besides, it's way too complex for the average trainee.So why the powerclean? Because if done properly, it can do wonders for your physique. Shoulders and traps can be the most frustrating muscle groups to work on as they can be utterly non responsive. Incorporating power-cleans into your routine can return positive results within a few months.Power-cleans are quite difficult to master. The hip movement has to be explosive and the arms mustn't bend during the shrugging part of the exercise. Also, trainees need to have very supple wrists. If I've completely lost you, go on YouTube and perform a search for the term 'powerclean' and it will all make sense.3. My third tip is another largely neglected exercise: the front squat. Why do so many people neglect the almighty front sqtat? Because it is so difficult to do. For novices, Front Squats can be downright painful because the bar rests on your shoulders with your wrists in a supine position (clean grip) acting as a support. Therefore, they need to be very flexible. Other trainees may find the 'arms crossed' grip more comfortable.However, most trainees will not have that flexibility right off the bat and will need to perform flexibility drills on their wrists to improve wrist mobility. Overlooking the minor drawbacks, the front squat is particularly good for leg development as the majority of the weight is emphasized on the legs (the lower back takes some of the load during a back squat). This is especially good for anyone with any back/spinal issues.An added benefit of the front squat is the core stability training. The need to keep your torso erect works your abdominals and the heavier you go, the harder they work and the stronger they get!So what I've given you is a very condensed version of what has made 2011 especially successful for me. I deliberately simplified my suggestions so that they could be applicable TODAY.Go out and incorporate power cleans and front squats into your routine and watch what happens. Of course, you still need to seek advice on strict form (not just good) and you will still need a comprehensive, balanced and effective muscle building program.I also do not discount my diet for one second. I can eat a lot of food. I'm careful with what I eat. I try and avoid carbs, I eat a lot of nuts plus I LOVE greens and beans. In other words, I'm very careful with my food and so should you be. Without it, a lot of my hard work in the gym would have been rendered useless.

Golden Rose, Pomadka do ust z woskiem pszczelim - 11 odcieni

Hej!

Do tego postu zbierałam się i zbierałam, aż w końcu przyszedł czas, by Wam wyjawić moją tajemnice :) Jestem szminko maniaczką! Pewnie wiele z Was również choruje na szminkomaniactwo to z pewnością rozumie co czuję. U mnie ta "choroba", bo już chyba tego nie można nazwać inaczej zaczęła się ponad 2,5 roku temu a dokładnie od szminki Essence nr 56 In the nude, która chyba na zawsze pozostanie dla mnie najlepszym nudziakiem, przynajmniej póki jej nie wycofają :)

Dzisiejszy post będzie o pomadkach z Golden Rose, a dokładnie pomadki w woskiem pszczelim. Troszkę mi się ich nazbierało, więc czas je wszystkie Wam pokazać, mimo, że o kilku kolorkach są osobne notki na blogu.

Są to dobre pomadki, choć spotkałam się z lepszymi. Nie wysuszają ust, niektóre kolorki mogą podkreślać suche skórki,  nie zauważyłam efektu jakiegoś spektakularnego nawilżenia. Jedyną wadą tych pomadek jest dla mnie ich babciny zapach. Okropny bleee. Firma oferuje nam szeroką gamę kolorystyczną, pewnie każda znajdzie coś dla siebie :) Porządna jest również ich pigmentacja, wystarczy raz przyjechać, by pokryć nimi dokładnie usta. Cena produktu oscyluję w granicach 6-9 zł. Opakowanie jest troszkę tandetne i mało solidne, ale z pewnością do przeżycia :) Trwałość pomadek na ustach jest znośna, wytrzymają bez poprawek 2-3 godziny. Ja w swojej kolekcji posiadam 11 odcieni, więc troszkę ich jest :)

129 - rozbielona brzoskwinka, lubi podkreślać suche skórki.

125 - o ton ciemniejsza od 129, podchodzi pod kolor nude.

130 - chłodny bardzo jasny róż, niestety jest to nie trafiony kolor dla mnie. Barbie czułaby się w nim świetnie :D

127 - 100% koral, delikatny, przepiękny! Jest to jedna z moich ulubionych szminek :)

98 - ciemny nude z delikatną nutą pomarańczu i brązu. Bardzo nietypowy odcień.

116 - angielski róż, kolor stonowany, idealny na co dzień jak i wielkie wyjścia.

100 - perłowy bardzo delikatny cielisty odcień wpadający w jasny róż. Często gości na moich ustach ten kolor zimą.

78 - ciemny, typowo Barbie'owy róż, nie za bardzo się z nim polubiłam.

No i trójka moich największych ulubieńców, które są nieodłącznym dodatkiem wiosną i latem!

57 - intensywna, delikatnie neonowa fuksja! C-U-D-O!!

128 - soczysta pomarańcza, hit tego lata.

53 - malinowa czerwień, bardzo subtelna.

Jestem ciekawa jaki kolor Wam wpadł w oko? A może Wy jakieś jeszcze polecacie z tej serii?

Pozdrawiam Weronika

Gdzie ja mam brwi?!...

Dziewczyny!

    Dziś, całkowicie przypadkiem weszłam do jednej z nowo otwartych aczkolwiek znanych nam drogerii. Pierwsze co mnie zaskoczyło to bardzo, bardzo marny asortyment sklepu (a szkoda, bo jako jedyna cieszy się ona w innych punktach ogromem ciężko dostępnych stacjonarnie produktów) to raz. Po drugie na drzwiach ogromnymi literami napisane było: 

 "Dziś makijaż wykona za Ciebie profesjonalna wizażystka" 

I prawdopodobnie nie zwróciłabym uwagi na panią ściśniętą gdzieś z boku, gdyby nie starsza pani zachwycona wykonanym przez wizażystkę makijażem. Z zamiarem wyjścia ze sklepu kierowałam się ku drzwiom - ale nie!, napadły jak burza - a może pani też chce skorzystać z darmowego makijażu? 

Oj, targały mną sprzeczne emocje, targały... skusiłam się, po raz pierwszy wypróbowałam makijaż u wizażystki w drogerii. I wiecie co? 

 Ja - Czy może mi Pani doradzić coś dobrze kryjącego, nie robiącego efektu maski ale co choć odrobinę zniweluje widoczność rozszerzonych porów. 

 Pani - [cisza]

Ja - Do tej pory używałam tylko kremu bb - czy mogłaby mi pani polecić jakiś podkład? Mam problem z dobraniem koloru. 

Pani - Oczywiście, tutaj mamy [i poleciała dobrze nam znaną, -ja mam, moje koleżanki mają, wszyscy sobie chwalą] 

Nic bym do tego nie miała, gdyby nie fakt, że w jej kuferku podręcznym znajdował się JEDEN podkład, JEDNEJ firmy. Ok, autopromocja, spoko, fajnie, cieszę się - wiem, że tak trzeba. Poprosiła mnie na krzesło, zmyła [ha ha ha] mój makijaż i zabrała się do przemieniania mnie w "królową".

Spojrzałam w lusterko i zamarłam, fakt kolor niezły, krycie ładne ale zaraz...gdzie ja mam brwi? 

Brwi miałam całe upaćkane podkładem, koło oczów miałam nie roztarty podkład, a moje włosy nad czołem - i w ogóle po bokach - były...z podkładu. 

Pani - Pięknie wyglądasz 

Ja - Rzeczywiście, ładny kolor, i ładnie kryje. Może mi pani wyczyścić brwi? 

Pani - Nooo, tak tak, oczywiście. [tak, wyczyściła...] 

Położyła mi jeszcze jakiś róż na twarz i tak stwierdziła, że jestem gotowa i piękna i w ogóle, i w ogóle. 

Już nie pominę, że gdy zapytałam ją czy może mi polecić coś innego to stwierdziła, że wszystko jest dobre, a jak zapytałam czy może mi polecić jakiś dobry pędzel do podkładu [spojrzała na mnie podejrzewając, że coś jest nie tak] i odpowiedziała: 

Pani - Nie wiem, ja używam profesjonalnych.

PROFESJONALNYCH, no dobrze, cieszę się, nie ona jedyna. Gdyby nie było to wypowiedziane jakbym (sama nie wiem) pytała co najmniej o to gdzie do przedszkola chodzi jej dziecko xD  

Lusterko wisiało w ciemnym kącie, ona wykonywała makijaż nie pod światło dzienne tylko jakoś schowana za pułkami. Podkład wzięłam, bo chciałam a ten mi się spodobał i ceną i kolorem. 

Ale całe szczęście, że mieszkam obok tego sklepu - bo nie chciałabym pokazać się z taką tapetą na twarzy, brudnymi brwiami, i włosami. 

Miałam być królewną, a czułam się jak: 

http://www.wiocha.pl/39783,Sexowna-Blondi

Zraziłam się, jak chciałam naprawdę, żeby wyglądało to ładnie, chciałam zapytać o radę, poradę, pomoc. Nie dowiedziałam się niczego konkretnego. I jeszcze wyszłam na ulicę upaćkana podkładem jakbym lusterka w domu nie miała.

Pragnę oczywiście zaznaczyć, że to co napisałam jest tylko przejawem mojej frustracji i zażenowania i smutku. Mam nadzieje, że nie uraziłam, żadnej wizażystki która prowadzi swojego bloga - wiecie, że was ubóstwiam! - jednakże uczulam, abyście - jeśli będziecie mieć taki kontakt z klientem - były dla niego miłe i pomocne.

Jeden z komentarzy mnie zmobilizował. Chyba mój post nie miał wcale tak "jasnego" jak dla mnie przesłania. Do wizażystek, kosmetyczek chodzi wiele z Nas. Wiele razy malowała mnie kosmetyczka (najukochańsza na świecie pani Emilia z Krakowa- polecam!) I nie prawda jest, że każda z nich nie dba o czystość miejsca pracy. Jednakże bardzo często się i tak zdarza. Nie polecam malowania się w drogeriach - jak zaznaczyłam - chciałam tylko zapytać. Doskonale znałam produkty które chciałam kupić, byłam po prostu ciekawa opinii, a często zdarza się, że i poleci ci coś nowego o czym nawet nie wiedziałaś.Doświadczenie uczy, i ja śmieję się z tej sytuacji - bo ona jest śmieszna nie ma się co oszukiwać. 

Garnier Ultra Doux - Awokado i Karite.

Po ponad roku od ostatniego używania tej odżywki, postanowiłam kupić jeszcze raz. Kiedyś nie dbałam o włosy i katowałam je prostownicą więc zadowolona byłam tylko z megasilikonowych odżywek, ponieważ wydawało mi się, że odżywiają. Tak naprawdę tylko oblepiają i włos wydaje się zdrowszy i bardziej błyszczący. Wtedy Garniera wymęczyłam i wywaliłam. Teraz  uświadomiłam sobie, że to był wielki błąd. :)

Garnier z olejkiem z awokado i masłem karite jest bardzo porządną odżywką. Moim zdaniem ma lepszy, bardziej treściwy i odżywczy skład niż wiele dostępnych na rynku masek. Tak więc możemy po myciu nałożyć odżywkę, na nią czepek foliowy i ręcznik/czapkę. Oczywiście jeśli nasze włosy nie są łatwe do obciążenia. Osobiście używam przed myciem, a efekty są świetne. Po myciu tylko na chwilkę. :)

Składzik jest bardzo przyjemny, masa dobrych składników, a zapach jest na końcu - czyli wszystko co najlepsze jest w sporych ilościach. Co więc siedzi w tej odżywce?Aqua - woda.Cetearyl Alcohol - emolient. Wygładza i zmiękcza.Elaeis Guineensis Oil - olej palmowy.Behentrimonium Chloride - konserwant i antystatyk.Cl 15985/Yellow 6 - barwnik.Cl 19140/Yellow - barwnik.Stearamidopropyl Dimethylamine - odżywia i działa antystatycznie.Chlorhexidine Dihydrochloride - emulgator.Persea

Gratissima Oil - olej z awokado.Citric Acid - naturalny konserwant, regulator pH.Butyrospermum Parkii

Butter -  masło shea/karite.Hexyl Cinnamal - substancja zapachowa.Glycerin - gliceryna, humektant.Parfum - zapach.

Jedynym minusikiem jest zatrzask na opakowaniu. Ma tendencję do przeskakiwania na bok więc bądźmy czujne, bo przy mocniejszym naciśnięciu może się po prostu złamać i oderwać. :)